piątek, 6 czerwca 2014

Żegnaj biała franco,witaj bieganko :)))

Co tu dużo mówić,strasznie ostatni miesiąc się zapuściłam.Zero ćwiczeń,zero roweru.Dużo słodyczy-praktycznie codziennie coś,jedzenie na noc,pizza kilka razy w sporych ilościach.Dramatyczne takie odżywianie jest.Waga oczywiście w górę.Tragedii nie ma,ale 61 kg zobaczyłam.A było już(przez małą chwilunię)58kg.
Usprawiedliwię się ciutkę sama przed sobą.Ćwiczenia przed tv znużyły mnie bardzo.Nie chciało mi się hopsać.Anioły chore były 3 tygodnie,nie miałam czasu na ćwiczenia a wieczorem mi się juz nie chciało.W dzień jak tylko miałam chwilkę to pracowałam w ogródku.Ale to nie brak ćwiczeń mnie pogrążył a obżarstwo ;/ Okazji było sporo.Na roczek Małego Anioła to objadłam się,jak bąk.
Od dziś wybieram bieganie,żegnam białą francę,czyli cukier,od którego jestem uzależniona.Ale dam radę.Palenie też dałam radę rzucić-od 7 lat nie palę.Słodyczami też nie będę się objadać.

Projekt bieganie miałam rozpocząć 1 czerwca,ale po 21 miesiącach nieobecności dopadł mnie"indianin" i niestety nie dałam rady z nim biegać.
Buty wczoraj kupiłam najtańsze do biegania (Kalenji)w sklepie sportowym Decathlonie za 60 zł a dziś w ciuchlandzie bluzkę z kieszeniami na plecach firmy Crane za 30zł.Spodnie znalazłam w szafie.
Niespodziewanie szwagierka zaproponowała mi wspólne bieganie,tak więc i towarzyszkę miałam.Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.

Wrażenia po pierwszym biegu?
Wow,dałam radę,jestem z siebie dumna :) Dużo endorfinek płynie we mnie.Jednym słowem fajnie :)Biegałam 40minut w umiarkowanym tempie.4 razy robiłam szybki marsz odpoczywając,ale nie przejmuję się,za każdym razem będzie lepiej.Już niedługo przegonię szwagierkę,która jest zwinna niczym gazela :)

2 komentarze: